Przed zainwestowaniem w tego typu produkt należy „wybadać grunt” poprzez zdobycie pewnej porcji wiedzy. Trzeba zdecydować się na rynek (akcji polskich lub zagranicznych) czy też jego konkretny segment (MiŚ) lub rejon (np. akcje amerykańskie). Równie ważne jest przeanalizowanie notowań jednostki funduszu na tle konkurencji pod kątem oceny efektywności prowadzonej polityki inwestycyjnej. Jeśli badany TFI podczas hossy regularnie pobijał konkurencję, to stanowi to dobry sygnał. Istotne jest także, aby wyceny jego jednostek nie traciły więcej niż sam rynek bądź większość wspomnianej konkurencji. Wykresy można analizować np. za pomocą aplikacji dostępnej na stronie www.bossa.pl.
Niemałą wagę należy przywiązywać do samego czasu wejścia na rynek. Innymi słowy, trafność inwestycji zależy od poprawnej diagnozy panujących trendów cenowych. Nie kupujemy funduszy akcji gdy jest o nich nader głośno w reklamach, a wyceny akcji są wyśrubowane. Staramy się raczej utrafić w początek przynajmniej kilkumiesięcznego trendu wzrostowego, by zwiększyć szansę zainkasowania np. dwucyfrowego (tj. ponad 10%) zwrotu netto z inwestycji. Upłynniamy natomiast jednostki w okresie namnażania się sygnałów ostrzegawczych (pogarszające się otoczenie makroekonomiczne, zbyt długa ignorancja złych doniesień przez giełdy, itp.).